MatTPL - 2009-01-02 12:52:45

nie wiem czy komuś się będzie chciało czytać ale jakby to mogę wkleić ;] jak bylem w wawie nie miałem co robić więc pisałem :D


Był kolejny chłodny wieczór wszyscy wiedzieli ze cos sie wydarzy dało sie to wyczuć w powietrzu było prawie ze gęste od napięcia. Niektórzy powoli zaczynali powoli panikować nikt nie wiedział co sie stało z wysłanym odziałem konnym. Wszyscy myśleli o najgorszym ale nikt tego głośno nie mówił. Po pewnym czasie wstał Eldril wysoki o kruczoczarnych włosach opadających na ramiona z oczami którego koloru nie dało sie przedstawić, przypominały
słonce o poranku odbijające sie w głębinach morskich. Jego spojrzenie było poważne i głębokie ale jednoczesnie radosne i pokrzepiajace. Rzucil tylko krotko do odzialu  aby sie nie martwili po czym dodal jeszcze ze wyczuwa ze ich towarzysze zyja i ze sa cali i zdrowi.
Bylo widac po jego twarzy ze sie martwi o morale jego przyjaciol i rowniez o tych ktorzy powinni wrocic juz dwie noce temu.
Obrocil sie tylko do Fenora i zaczeli miedzy soba rozmawiac w jezyku ktorego zaden z ich towarzyszy nie zrozumie. Jezyk zazwyczaj tak piekny i melodyjny
dzisiaj brzmial rownie przygnebiajaco jak otaczajaca wszystkich pustka i ten maly magiczny plomien wyczarowany przez Fenora. Fenor byl magiem jednym z ostatnich
poniewaz magia byla uwazana za sztuke wymarla i niebezpieczna dla osoby wladajacej nia. Był on elfem sredniej budowy o brazowych dlugich lekko falowanych wlosach  i w przeciwieństwie do Eldrila ktory mial mithrilowa zbroje nosił on szate z wykonczeniami smocza luska. Jego oczy byly smutne widziały już tyle bólu tyle krwi tych ktorzy powinni zyc i sie cieszyc. Właśnie to zabijało w nim wrodzony pacyfizm zamiłowanie do alchemi leczniczej i wstret do przelewu krwi. Jego historia była rownie smutna co nie wiadoma. Nikt nie wiedział co go sprowadziło tego dnia
do dworu krolewskiego na wezwanie przeciwko dzikim ludom ale bylo wiadome że to co do nich czuł to nie byla nienawisc to bylo czyste obrzydzenie. Eldrila czesto zastanawialo z kad bierze sie tyle smutku w tych brazowych oczach przyjaciela ale nigdy nie potrafil o to spytac. Gdy zakonczyli krotka wymiane zdan nastala straszliwa cisza kazda sekunda ciagnela sie w nieskonczonosc przynaszac na mysl kolejne strasznie przygnebiajace mysli. Trwalo to moze 10 minut kiedy nagle rozlegl sie dzwiek rogu tak melodyjny i pokrzepiajacy jak dzwiek ptactwa ktore gniezdzilo sie daleko z tad. W sercu Fenora zrodzila sie chwilowa nadzieja ale uswiadomil sobie po chwili ze to o czym myslal jest niemozliwe co jeszcze bardziej go przybilo i obudziło w nim gniew. Elf zerwał się odrazu. Nie mial czasu wsluchiwac sie w kroki. Wybiegł z zarosli po czym wezwal olbrzymia sciane ognia ktora zagradzala dojscia do schronienia przyjaciol. Bał sie ze Eldril bedzie chciał go powstrzymac. Jego cien padal groznie. Kazda osoba z jego ojczystej krainy nawet by nie pomyslala ze to on. Krzyknął donośnym głosem
- Kim jestes Ty ktory plugawisz ten piekny i doniosły rog Molindiru wschodniego
- Napewno nie wrog tego zapomnianego i upadlego ale jednak jak dumnego i wspanialego za swoich wielkich dni krolestwa. Pozdrawiam Cie Fenorze prawie ze grozny magu moj drogi przyjacielu.
Wbrew temu czego spodziewał sie Fenor uslyszał cieply i przyjazny glos a co najbardziej go zszokowało kobiecy. Jednak coś kazało mu być czujnym może to bylo przeczucie ,a może to była ta nieufność do wszystkich ludzi która wykształciła się w nim po tym wszystkim co ujrzał co stracił. Po chwili zastanowienia powiedział troche spokojniejszym głosem ale dalej nie ufnie.
- Kultura wymaga odpowiedzenia na pytanie. Czyja twarz skrywa ten kaptur ? Kto zna moje imię na tych pustkowiach.
Kobieta roześmiała sie po czym zdjęła kaptur. Oczy miała brązowe przenikliwe, ale dużo radośniejsze niz maga. Włosy były jasne prawie ze białe. W obliczu jej urody te pustkowia wydawały sie mniej odległe dla każdego kto na nią spojrzał. Fenor był zakłopotany. Kompletnie nie wiedział co się dzieje. Po chwili piękna nieznajoma powstrzymując się od smiechu powiedziała.
- Zobaczyłeś ducha? Nic się nie zmieniłeś zawsze gdy mnie widziałes połykałes język.
Po czym roześmiala się. Jej smiech był jak piękna muzyka pokrzepiająca serca. Fenor się speszył.
- Wybacz mi Anelin. Ale powinnaś być...
Te słowa nie mogly przejść przez jego gardło. Elfka dokończyła za niego.
- Martwa ?
-Tak właśnie martwa widziałem jak wszystko płonęło. Cudem udało mi się wyjść z tego żywym. Wszyscy mówili że nie miałaś żadnych szans na przeżycie i wybacz mi moją reakcję.
- Hmmm czyli wszyscy się mylili.
Po czym znowu wybuchnęła śmiechem. Fenor lekko się uśmiechnął, ale dalej coś go niepokoiło. Nagle za sobą usłyszał głos Eldrila.
- Wy sobie tutaj dyskutujecie a nas zostawiliście za ściana ognia wystarczyło powiedzieć to byśmy zostawili was samych.
Mag po chwili sobie uświadomił że całkiem zapomniał o swojej drużynie. Eldril po chwili milczenia dodał.
- No wiec może nas przedstawisz tej pięknej damie.
Elfka uśmiechnęła się po czym sie przedstawiła. Powiedziała również że jest łowca demonów które właśnie tak zniszczyły otaczającą ich krainę. Eldril zaprosił ja do jak to nazwał "wesołej gromady", aby podzieliła się tym co wie o tych krainach. Anelin długo opowiadała o odległej historii tej ziemi. O jej pięknie . O ruinach odległej o 250 staj stolicy Molindoru- Trendir.
Fenor na sam dźwięk nazwy Molindor posmutniał po czym stwierdził ze musi sie przejść pomyśleć o danej sytuacji. Eldril tylko popatrzył po czym wymarudził pod nosem
- Z magami zawsze problemy tylko by myśleli.
Mag tego nie usłyszał był już dość daleko jego sylwetka zanikała juz w oddali. Nagle ich nowa towarzyszka odezwała się do Eldrila
- Powiedz mi mój Elfi bracie z dalekiego południa czym się zajmujesz i co sprowadza Cie w te odległe od Twego domu strony.
- Jestem paladynem jeżeli Cie to interesuje. Profesja którą wybrałem sprawiła że zostałem odrzucony przez moich rodaków z południa. A co mnie tu sprowadza ? Rozkazy króla. Służę w Edorent mieście wspólnym ludzi, elfów, krasnoludów i wszystkich możliwych ras. Dokładniej to jestem główno dowodzącym wojsk Tyra. A poza tym nie jestem elfem czystej krwi. Moja matka była człowiekiem. Niestety nie miałem możliwości jej poznać. Ojciec mówił że była najpiękniejszą istotą stąpającą po tej ziemi. Anelin zamilkła, Eldril podobnie. Ponownie nastała cisza. Po chwili powrócił Fenor, który zaproponował żeby rozbić obóz, rozpalić ognisko i wyznaczyć wartownika na początek. Co godzinę mieli się zmieniać taki był początkowy plan. Fenor zakończył rozmowę i dodał ze go nic nie obchodzi on pełni wartę na samym końcu. Gdy ułożył się do snu słyszał jeszcze za sobą kłótnie o to kto ma być pierwszym wartownikiem ale jego to kompletnie nie obchodziło, chciał w końcu zakończyć ten dziwny dzień. Eldril postanowił stać jako pierwszy na warcie, stwierdził ze i tak lepiej się położyć spać później i nie być budzonym niż żeby mu przerywali w śnie, co go bardzo irytowało. Wieczór był chłodny owinął się kocem po czym wyciągnął z kieszeni fajkę nabił ją resztką fajkowego ziela jakie mu zostało     


gramatycznie nie jest idealne trochę powtórzeń itd. ale ciekawi mnie wasza opinia